Czy praca popłaca?

Udało się! Od kilku miesięcy pracuję już na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w jednym z wojewódzkich szpitali. O zatrudnieniu na umowę o pracę można było zapomnieć, ale na razie forma zatrudnienia nie była dla mnie najistotniejsza, ważne żeby była praca :P

Na początku czekał mnie dwutygodniowy okres próbny. Miałem czas na zapoznanie się z pracownikami, sprzętem, procedurami... Po tym krótkim okresie zostałem  zostałem rzucony na głęboką wodę. Byłem pracownikiem z doskoku - tam gdzie akurat potrzebowali personelu, tam byłem kierowany. Zdarzało się, że w ciągu jednego dwunastogodzinnego dyżuru pracowałem w trzech rożnych obszarach oddziału. Z jednej strony dało mi to  dalszą możliwość zapoznawania się ze wszystkimi zakątkami SOR-u, ale z drugiej napełniało poczuciem braku stabilności. Mam świadomość, ze póki będę najmłodszy stażem, to właśnie w ten sposób będą ze mną postępować, więc nie pozostaje mi chyba nic innego jak zacisnąć zęby i przerywać jeszcze te kilka/kilkanaście tygodni.

Nie licząc tego drobnego nieudogodnienia, to praca ta jest na dzień dzisiejszy spełnieniem moich zawodowych marzeń. Mogę pomagać ludziom i jeszcze mi za to płacą :P Pewnie, nie wszyscy Ci pacjenci wymagają zaopatrzenia w ramach oddziału mającego na celu ratowanie życia, ale dla mnie na razie liczy sie fakt, że jestem po prostu pomocny, przydatny. Pozostali pracownicy i ratownicy z zespołów wyjazdowych śmieją się, że widać, że jestem świeżo po studiach, bo jeszcze mi się chce.
No i tu chyba przychodzi moment największego problemu, czyli czasu. Umowę mam podpisaną na wykonywanie świadczeń godzinowo odpowiadających pełnemu etatowi, czyli mniej więcej 160 godzin co daje jakies 13-14 dyżurów w miesiącu. Ponadto studia pochłaniają każdy weekend, bo niestety zjazdy mam co tydzień. Finalnie daje to jakieś 5-6 dni wolnych w ciągu miesiąca. Nie jest to mało w sumie bo część znajomych ma 1 albo 2 dni wolne, a czasem w weekendy między studiami biorą nocki. Ja mógłbym pracować więcej, ale...

No właśnie, zawsze pozostaje jakieś "ale...". Po pierwsze wpływ pracy na mój stan psychofizyczny. Po dyżurze gdy wracam do mieszkania jestem w stanie coś zjeść i zasnąć w przeciągu 20 minut. Mój organizm po prostu odmawia posłuszeństwa. Na upartego oglądam jakiś film albo serial, ale większości z niego i tak nie zrozuniem/nie zapamiętam. To moje permanentne przemęczenie zaczyna się przekładać  negatywnie na moje życie osobiste. Brak czasu dla osób z mojego najbliższego otoczenia sprawia, że oddalam się od tych, na których mi na prawdę zależy. Mój czas, a raczej jego brak, jest też idealnym podłożem  dla  różnorakich kłótni i sporów.

Wiem co możecie sobie pomyśleć, jeżeli na prawdę tak zależałoby mi na tych osobach to przełożyłbym je ponad wszystko inne. Ale to nie jest takie proste. Nie mogę nie pracować, nie mogę nie przyjść na dyżur jeżeli jestem rozpisany, nie mogę olać studiów jeżeli się zobowiązałem na nie chodzić. Mógłbym nie wystawiać dyspozycyjności na jakiś dłuższy okres czasu, wtedy pracodawca teoretycznie nie rozpisalby mi dyżurów, ale chciałbym sobie zostawić to na okres wakacyjno-wypoczynkowy. No i ja po prostu chcę pracować. Lubię to robić. Wtedy czuję się potrzeby, czuję i widzę, że jestem komuś potrzebny, że mogę pomóc. Jest to coś co chciałem robić odkąd pamiętam. Zawsze, nawet w przedszkolu, chciałem być kimś kto pomaga innym. Teraz jak to się spełniło, gdy mam możliwość pomagania innym to może się okazać, że będę musiał wybierać pomiędzy pracą a życiem osobistym/towarzyskim. Brakuje mi czasem odrobiny zrozumienia w tym, że ja szczerze lubię robić to co robię, że spełniam się mentalnie i zawodowo w tej pracy, że naprawdę chcę w tym wszystkim działać i sprawia mi to niemałą satysfakcję.

Pewnego dnia mogę się obudzić za późno, jak już moje życie towarzyskie spakuje torby i pojedzie w przeciwnym kierunki. Mam jednak nadzieję, że uda mi się to wszystko pogodzić, że nauczę się łączyć wszystkie obszary swojego życia, no i że pozostali też zrozumieją z czasem więcej.
Początki podobno zawsze są trudne (chociaż nie myślałem że ten trud będzie wyglądał akurat tak)...

RM7.

Komentarze

Popular Posts

First blog post